Shinobi Heshima
Witaj Na Forum Naruto RPG/PBF - Shinobi Heshima. =)
W razie problemów z rejestracją pisz na numer gg "4661699".
Shinobi Heshima
Witaj Na Forum Naruto RPG/PBF - Shinobi Heshima. =)
W razie problemów z rejestracją pisz na numer gg "4661699".
Shinobi Heshima
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.
Shinobi Heshima


 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 HISTORIA

Go down 
AutorWiadomość
Namigo
Podróżnik
Podróżnik



Male Posts : 109
Reputacja : 0
Join date : 16/09/2010

HISTORIA Empty
PisanieTemat: HISTORIA   HISTORIA EmptySro Mar 12, 2014 10:57 pm

Z szafy zeskoczył czarny kot w locie wyglądający niczym tygrys wykonujący ostatni skok by dopaść ofiarę. Spadł prosto na mnie, klatka piersiowa się ugięła, sam nie wiedziałem co się dzieje. Obudziłem się. Dzień jak co dzień z tym że... pobudka nie była najprzyjemniejsza. Rzeczy leżały idealnie przygotowane na małym fotelu. Domyśliłem się, że przygotowała je moja matka. Niebieska koszulka, białe spodenki, bielizna... szybko się ubrałem i byłem gotów do codziennych robót. Strasznie wolno i ospale przeszedłem się do pokoju rodziców, nie było ich. Z jednej strony było to dla mnie normalne, na wsi wstaje się rano i pracuje do wieczora, jednak dzisiaj miałem dziwne, złe przeczucie. Uzbroiłem się w prosty nóż do zrywania ziół, ponieważ dzisiaj takie zajęcie na mnie spadło i skierowałem się do wyjścia. Zegar wybijał godzinę ósmą rano, idealna pora do pracy. Wyszedłem przed dom i to co ujrzałem było nie do opisania. Zemdlałem. Wnioskując po podobnym widoku obudziłem się dość szybko, słońce mocno przygrzewało, było mi duszno, bardzo duszno... zdecydowanie bałem się krwi. Trójka wrogów przeciwko całej wiosce, jednak oni byli, byli... inni. Zabijali szybko, bez skrupułów, masa trupów wykładała ulice wioski niczym kostka brukowa. Krew malowniczo zdobiła ściany domów, a przynajmniej ich pozostałości. Wyglądało to jakby szalony malarz bawił się płótnem... używając jedynie czerwieni. Zadziwiające było, że jeden z nich pilnuje kilku dzieciaków, byli praktycznie w moim wieku, lecz ich nie kojarzyłem. Nie lubiłem zabaw, wolałem pracować, pomagać rodzinie w utrzymaniu pola oraz domu. Nie wykluczone, że nie byli nawet z naszej osady. Przed moją skromną osobą pojawił się duży człowiek, ze dwie głowy większy niż mój ojciec, gdy tylko pomyślałem co może mi zrobić prawie zemdlałem. Mocnym ruchem ręki złapał mnie za szyje, był piekielnie silny, choć ciężko nie być silnym gdy atakuje się dziesięciolatka. Szare włosy opadały na jego duże, barczyste ramiona a nos wielki miał niczym dorodnej wielkości burak. Ścisnął mnie mocniej za szyję, przed oczami rozmazał mi się obraz i zachciało rzygać. - Jiiro, ten młody jest jakiś inny czuję od niego dużą jak na wieśniaka chakre. Po tym dialogu uścisk wzmocnił się, bardzo się wzmocnił. Obrzygałem go, chwilę później zakręciło mi się w głowie, więcej nie pamiętam, zemdlałem
Wstałem wyrwany z przerażającego snu. Ktoś zniszczył moją malutką wioskę i pozbawił mnie wszystkiego co dotychczas miałem, sen się ziścił. Siedziałem, sam nie wiem na czym, sam nie wiem gdzie. Było ciemno, bardzo ciemno ledwo widziałem swoje własne dłonie z odległości kilkudziesięciu centymetrów. Drzwi otworzyły się, a w nich stał młody człowiek. Chwilę później prowadzony ciemnymi korytarzami stałem na wielkiej sali, wokoło mnie było pełno dzieci płci męskiej. Zauważyłem, że każdy na plecach ma tatuaż przedstawiający numer, pierwszego zauważyłem #11 nie wyglądał by był zadowolony z tego że znalazł się właśnie tutaj. Bałem się, pierwszy raz w życiu na prawdę się bałem.
- Jesteście tu by mnie zadowolić, żyjecie by żyć dla mnie, trenujecie by dostać to co da wam siłę i władzę. Długie przemówienie faceta o białej karnacji z czarnymi włosami było czymś czego nie chciałem usłyszeć. Miałem spędzić tu kilka lat, może nawet dłużej by być jego zabawką. Nie było mi to w smak, jednak o ucieczce nie było mowy. Wnioskując z odliczania na plecach miałem tatuaż z numerem #69. Dziwnym zdarzeniom nie było końca. Facet który do nas przemawiał zaczynał coraz bardziej gestykulować i patrzyć się na nas, tak jakby... jak na przedmioty. Nie wiedziałem co robić czy uciekać, a może stanąć do walki i pożegnać się z tym światem jako bohater? Postanowiłem jednak stać w miejscu i wykonywać polecenia... tylko w taki sposób mam szansę na przeżycie. W głowie miałem miliony myśli, a najważniejszą z nich była, co teraz ze mną będzie?
Skoncentrowane powietrze przecięło pal treningowy niczym nóż wbijający się masło. Stałem się silniejszy, jednak nie na tyle by równać się z lordem. Połowa z nas "naznaczonych" umarła, sam byłem bliski śmierci bardzo wiele razy, jednak nie poddawałem się, chciałem żyć. Mój trening polegał na tym, by opanowywać coraz to nowsze techniki, tak ludzie którzy zaatakowali kilka lat temu moją mało wioskę byli shinobi. Sprowadzili nas tutaj tylko dlatego, że chcą coś wykonać nie wiem dokładnie co, ale sami boją się spróbować. Ginie nas za dużo w zastraszającym tempie, z sześćdziesięciu dziewięciu ninja pozostało około trzydziestu. Mój ostatni numer świadczy o tym, że zginę jako jeden z ostatnich, a nóż ktoś przeżyje. Siedziałem w celi sam, po kilku latach spędzonych w ciemnym pomieszczeniu widziałem trochę lepiej w ciemności, oko się przezwyczają. W pewnym momencie stwierdziłem, że nie wiem jak się nazywam, kompletnie tego nie pamiętam, pozostał mi tylko ten zasrany numer oraz świadomość, że czeka mnie śmierć. W kółko tylko treningi i treningi, powiadali żeby zaprzestać trenować bo w końcu ich przewyższymy, jednak to była niedorzeczność. Sam Lord z którym okazję miałem kiedyś trenować, powalił mnie oraz czterech innych bez użycia rąk. Był dziwny, bałem się go choć z drugiej strony podziwiałem za siłę. Byłem dziwny, nie widziałem dlaczego ale cela, to miejsce zmieniało mnie od środka w zastraszającym tempie. Numerki się wykruszały, w końcu nadejdzie moja kolej by zginąć w chwale, boju lub bóg wie czym. Bałem się, nie wiedziałem na co się przygotować, śmierć była bliska, czułem że pewnego dnia położę się w celi i już nie wstanę, zabraknie mi sił by kontynuować te walkę o przeżycie, każdego dnia. W celi rzadko spałem, nie chciałem nic mówić, ale przytłaczała mnie wielkość mojego pokoju, była zdecydowanie za mała. Zamknąłem zeszyt, zasnąłem.
Co chwila otwierałem oczy, widziałem krążące postacie nad sobą, mocno zamazane, ciężko było mi się skupić, bolała mnie lewa strona twarzy, bardzo bolała. Długo trwałem w tym stanie by w końcu usłyszeć krzyk osamotnionego siwego faceta w dużych okularach. - OBIEKT BADAWCZY #69 OKAZAŁ SIĘ POWODZENIEM. Rozległ się głośny okrzyk młodego shinobi, trzymał on skalpel w ręce. Podniosłem się z łoża operacyjnego, stał on tyłem do mnie, nie mogłem otworzyć lewego oka. Było zaszyte, zszyte powieki szybko chciałem rozciąć, wszystko bolało jak diabli. Złapałem za skalpel który leżał obok łóżka, rozciąłem szwy na powiekach, otworzyłem je. Poczułem upływ chakry, zamknąłem oko. Błogość doktora który szalał przed mną z radości nie miała końca i to go zgubiło. Pojawiłem się za nim i skręciłem mu kark. Biegłem korytarzami trzymając się za lewą część twarzy, paliła, piekła, bolała, brakuje mi na to określeń, wróciłem jeszcze tylko do celi po zeszyt. Gdy miałem już wychodzić natrafiłem na pokój, była w nim maska włożona w gablotę, kilkadziesiąt szklanych probówek oraz kilka kontenerów na ciała, zabrałem tylko maskę. Byłem na zewnątrz zaraz za mną wyskoczył gigantyczny człowiek, który jak to pamiętam złapał mnie w mojej małej wiosce. Otworzyłem lewe oko, poczułem to... było pięknym uczuciem. Walka nie trwała dobrych kilku sekund, nie miałem już chakry lecz przeciwnik leżał martwy. Nie wiedziałem gdzie ruszyć, w którą stronę, dokąd. Pobiegłem na oślep, po kilku dniach byłem wyczerpany, jednak trafiłem na oddział ninja, zabrali mnie, co dziwne.
Obudziłem się w celi, co nie było dla mnie dużą nowością czy też zaskoczeniem, czternastoletni chłopak odnaleziony w lesie, dziwne. Usłyszałem rozmowę dwóch strażników. - Widziałem wczoraj tego więźnia, dzieciaka o dziwnej twarzy. Połowa jego twarzy była... Urwał dialekt, resztę gadał szeptem jakby mówił o czymś nadzwyczajnym, a to byłem tylko ja. Przyszli po mnie, wiedziałem dobrze że mogę ich zabić, zabić i zacząć ucieczkę. Nie zrobiłem tego, nie wiem dlaczego ale czułem, że tutaj będzie mi dobrze. Zostałem zaprowadzony na przesłuchanie, dowiedzieli się tyle co i ja wiem, stwierdzili że jestem cenną bronią, nabytkiem. Dali mi swoją opaskę, ubrali mnie, dali mieszkanie, oraz człowieka który miał mnie doglądać bym nie robił niczego złego, zostałem oficjalnie shinobi KonohaGakure. Kilka dni później stanąłem przed samym Kage, rozmawiał ze mną długo, zadawał pytania, w końcu rzucił mi maskę i wyjął jakieś papiery. - Dostaniesz nową tożsamość oraz rangę genina, będziesz służył w anbu razem z człowiekiem który pilnuje Cię od tygodnia. Jak masz na imię chłopcze?. Dziwiłem się, przeszukali mój mózg specjalnymi technikami, poznali wszystko co wiem, co potrafię, przyjęli mnie do wioski. Nie czuli zbytniego zagrożenia z mojej strony? Mogłem być szpiegiem... Chyba mam szczęście. - Nazywam się #69, w aktach można podać imię... Zastanowiłem się chwilę, nie znałem swojego imienia, ani imienia ojca, wymyśliłem coś na szybko. - Namigo, lecz wolę by mówiono #69.
Ostatecznie w wiosce ukrytej w liściach zostałem przez niecały rok, niestety. Chęci pozyskiwania nowych umiejętności, poznawania świata, a także życia po swojemu dawały nieodpartą ochotę odnaleźć osobę która sprezentowała mi rzecz która umiejscowiona jest w moim prawym oczodole. Po roku bezcelowego mieszkania w wiosce postanowiłem udać się na poszukiwania człowieka który mimo iż zrobił mi najokrutniejszą rzecz, stał się moim wzorem. Chciałem go odnaleźć i pokonać by samemu stać się takim jak On, by przejąć jego wiedzę, umiejętności, poznać uczucie bycia nim. Zaimponował mi na tyle, że stało się to moim celem numer jeden. Niestety pomysłów na odnalezienie tego człowieka nie miałem zbyt wielu, jednak los się do mnie uśmiechnął. Po tygodniach tułaczki po wielkim świecie, to On sam znalazł mnie. Idąc polami ryżowymi natchnąłem się na niego i postanowiłem dołączyć do jego wioski, do ChaneruGakure no Sato.
Powrót do góry Go down
https://shinobiheshima.forumpolish.com
 
HISTORIA
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Shinobi Heshima :: OFF-TOP :: Gry i zabawy-
Skocz do: